Wyróżnienie w konkursie literackim "Ujawnij swój talent"

Wyróżnienie w konkursie na krótkie formy literackie "Ujawnij swój talent" - Gabriela Mitrowicz za opowiadanie "Zaczarowane wakacje".

"Zaczarowane wakacje"

 

Gdybym tylko wiedziała, że dzisiaj będzie tak gorąco... Jest środek lata, mam wakacje i siedzę w domu... a mogłam jechać z przyjaciółmi nad morze, ale nie, nie mogę przecież bo jesteśmy za młodzi, żeby samemu jeździć pociągami po nocy. Moja mama po prostu wymyśla najbardziej tandetne wymówki, żeby zepsuć mi plany.

Jako że nie pojechałam z moimi przyjaciółmi to teraz siedzę w domu. Dzisiaj pomagam rodzicom w ostatnim etapie przeprowadzki. Przeprowadziliśmy się na osiedle, gdzie mieszka moja prababcia - Stasia.

- Ada jak zjesz obiad możesz pójść do obory na ogrodzie, stoją tam kartony z garnkami i innymi pierdołami do kuchni. Tata je tam włożył wczoraj wieczorem.

- Dobrze mamo, nie ma sprawy pójdę - No tak, nie pojechałam dlatego, że pociąg wraca nocą, ale dlatego, że muszę im pomóc. No cóż takie życie

Wstałam wstawiłam talerz po zupie wiśniowej do zmywarki i poszłam do obory po te rzeczy. Nie myślcie sobie, że to prawdziwa obora, w której są żywe krowy albo świnie. Nie, to tylko zwykłe pomieszczenie gospodarcze, w którym trzymamy różne rzeczy ogrodowe. Oczywiście w ubiegłym wieku ten budynek pełnił funkcję obory, ale tylko do lat 2000.

Po chwili dotarłam na miejsce, weszłam do środka, interesujące mnie kartony stały zaraz przy wejściu. Jednak jeszcze bardziej zainteresowała mnie stojąca po drugiej stronie oparta drabina. Nigdy jej tam nie widziałam, a może po prostu nie zwracałam na nią uwagi. W każdym razie przykuła moją uwagę. Podeszłam bliżej. Była oparta o górną belkę, stała tak jakby ktoś chciał tam wejść, więc postanowiłam, że wejdę na górę i zobaczę co tam jest. Posadzka była ze zbitych desek. Nie jestem pewna kto tu był jako ostatni i kiedy, ale wiedziałam, że musiało być to bardzo dawno temu. Leżały tam zakurzone kartony z wieloma rzeczami, które miały chyba z 30 lat albo więcej.

Przeszłam na drugą stronę, próbując nie uderzyć się głową o belki podtrzymujące całą konstrukcję. Zajrzałam do kilku zakurzonych kartonów i przejrzałam znajdujące się w nich rzeczy. W sumie jakoś się nimi nie zachwyciłam, większość z nich to stare rupiecie, które babcia musiała tu przynieść podczas remontu, który był jakieś 20 lat temu i nigdy po nie nie wróciła.

Nagle usłyszałam jakiś głos, który dochodził z podwórza. Postanowiłam zejść na dół i zobaczyć co się dzieje. Głos był do złudzenia podobny do głosu kuzyna mojego taty, ale nie istniała żadna możliwość, żeby był on teraz w Polsce. Mieszka w Irlandii, a ostatni raz w Polsce był rok temu. Wyjrzałam na zewnątrz i ku mojemu zdziwieniu wszystko wyglądało inaczej. Jeden wielki ogród, a obok sad z jabłoniami. Nie wiedziałam co się właściwie stało, ale wiedziałam, że nie jest to normalne. Myślałam, że wystarczy kilka razy pomrugać i wszystko wróci do normy, ale jak widać jednak nie.

Postanowiłam, że szybko pobiegnę w stronę ulicy. Nagle zza rogu domu prababci wyszedł młody mężczyzna. Wyglądał jak mój wujek w młodości, jak dwie krople wody. Szybko schowałam się za krzakiem obok i w duchu modliłam się, żeby nikt mnie nie zobaczył. Gdy upewniłam się, że nic ani nikt nie stanie mi na drodze ponownie postanowiłam udać się w stronę ulicy.

Gdy weszłam na ulicę pomimo świadomości, że nie jest to nadal rok 2023 to zdziwił mnie widok zaledwie kilku domków na całym osiedlu.

W drodze dedukcji doszłam do wniosku, że musiałam znaleźć jakiś portal do podróży w czasie, albo w gorszej wersji zdarzeń Matrix po prostu zwariował. Wiedziałam tylko tyle, że muszę dowiedzieć się, który mamy rok. Z opowiadań taty wiedziałam, że były to lata 90. XX wieku. Jednak który rok dokładnie? Nie mam pojęcia. Ruszyłam w stronę wału, który znajdował się nieopodal osiedla. Gdy już się na nim znalazłam zobaczyłam w oddali Odrę. Wszystko wyglądało inaczej, nie było chodnika tylko polna ścieżka. Nie było widać żadnej żywej osoby, tylko ja i natura. Nie byłam pewna co chcę zrobić, ale wiedziałam z historii, które opowiadał mi tata, że jak był w moim wieku to pomagał w wakacje dziadkom i pasł krowy na łące tuż nad Odrą.

Postanowiłam się tam udać. Miałam nadzieję, że go tam znajdę. Nie wiedziałam tylko co konkretnie będę miała powiedzieć. Nie mogłąm przecież powiedzieć, że jestem jego córką z przyszłości i nie wiem jak mam wrócić do teraźniejszości i żyć sobie spokojnym życiem. Nie mogłam, uznałby mnie za psychopatkę, która powinna być zamknięta w wariatkowie.

Zeszłam na dół pomiędzy wielkimi drzewami, między którymi znajdowała się polna droga. Musiałam przejść obok stawu, który miejscowi nazywają „dołkiem”, przeszłam przez wysoką trawę, aż w końcu weszłam na pokrytą zieloną trawą łąkę. Przeszłam obok biało-czerwonego słupa granicznego i zobaczyłam chłopaka. Tak, był to mój tata siedział pod drzewem, oparty o jego pień i pilnował krów. Zatrzymałam się na moment, aby pomyśleć, jak mam podejść i zapytać się o to, który właściwie jest rok. Stojąc tak i zastanawiając się nad tym patrzyłam na rzekę, tak jakbym miała znaleźć w niej odpowiedź. Z łąki rozlegał się widok na Odrę, a za nią na zachód Niemcy. W tak piękny słoneczny dzień panorama niemieckiego miasta wyglądała niesamowicie.

- Hej! - usłyszałam – Wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś się zgubiła… Pomóc Ci jakoś? - zapytał mój tata.

Hej… - powiedziałam zmieszana – Właściwie to mam pytanie dzisiaj jest środa czy czwartek? - zapytałam zmieszana. Chłopak, a właściwie mój tata popatrzył na mnie ze zdziwieniem. Pewnie już zdążył sobie pomyśleć, że jest ze mną coś nie tak.

- Dzisiaj? Dzisiaj jest piątek… - powiedział niepewnie – Jesteś pewna, że wszystko u ciebie dobrze? Może słońce cię trochę przegrzało, chcesz napić się trochę wody? - zapytał.

Spojrzałam na niego i pokiwałam głową w odpowiedzi, podeszłam a on dał mi swojej wody. To było naprawdę miłe i zarazem zaskakujące, w końcu mnie nie znał, a jednak zaproponował mi napić się z jego butelki.

Przyjrzałam się mu chwilę, zauważył to i się uśmiechnął.

- Jesteś z okolicy? Nigdy ciebie tu nie widziałem. - powiedział. Zmieszałam się, nie byłam pewna co mam mu odpowiedzieć.

- Nie wiem, czy można to tak nazwać – powiedziałam – Przyjechałam na wakacje do cioci, która tu mieszka. Jestem z Gdańska – to była pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy. Szczerze to chyba lepsze to niż jakbym miała stać jak słup soli i nie wiedzieć co powiedzieć. Muszę jeszcze tylko dowiedzieć się który mamy rok. Tylko tyle, nic więcej. Naprawdę. A może jednak coś jeszcze. Muszę dowiedzieć się jak wrócić do 2023 roku, do domu.

- Tak w ogóle to jestem Piotrek. Miło cię poznać – spojrzałam na niego – A ty? Jak masz na imię? O ile można mi się dowiedzieć?

- Ooo… Ja?… Ja jestem Ada, tak Ada – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.

Piotrek oznajmił mi, że za jakąś godzinę spędzi krowy do obory i będzie wracał do domu, do miasta. Zaproponował mi, żebym na niego poczekała, żebym wróciła razem z nim. Powiedział, że odprowadzimy krowy do obory, napoimy a potem pojedziemy do miasta. Zgodziłam się, w końcu co innego miałam zrobić? Jestem sama, w przeszłości, wolę nie chodzić samotnie po ulicach tego miasta.

Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, żartowaliśmy. Jeśli mam być szczera, to nawet nie wiem, kiedy minęła ta godzina.

- Dobrze, możemy odprowadzić krowy do mojej babci, a potem pojedziemy do miasta.

Tak też zrobiliśmy. Spędziliśmy krowy na osiedle, a następnie do obory. Tej samej, przez którą tu się pojawiłam. Zastanawia mnie czy czas płynie tu tak samo szybko jak w teraźniejszości czy jednak trochę wolniej. Mam nadzieję, że mama nie traci głowy, że zniknęłam i nie ma po mnie żadnego śladu.

- O Piotrek już jesteś? Szybko wróciłeś, myślałam, że jeszcze trochę będziesz na łące – powiedziała babcia Stasia – Właściwie, dzisiaj piątek, pewnie się gdzieś wybierasz z chłopakami, co?

- Tak babcia, takie mam plany. Ale teraz chcę, żebyś poznała Adę.

- Dzień dobry – powiedziałam i uśmiechnęłam się.

- Dzień dobry moja droga, czyżbyś była koleżanką mojego przystojnego wnuka? - zapytała z uśmiechem.

- Babciu!

- Można tak to nazwać – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się w ich stronę. Cieszę się, że dzięki temu wszystkiemu mam możliwość ponownie zobaczyć prababcię.

- Babciu to my będziemy się zbierać. Mam nadzieję, że wystarczająco dzisiaj pomogłem.

- Tak kochany, dziękuję ci bardzo.

Chłopak poszedł za dom, powiedział, żebym poczekała na niego chwilę. Wyszedł zza rogu z rowerem, rometem. Zdziwiłam się, ale nie protestowałam i siadłam na bagażnik tak jak mi kazał. Złapałam się jego talii i pojechaliśmy.

Gdy dojechaliśmy pod jego dom, schował rower w skrytce na podwórku i weszliśmy na klatkę schodową.

- Wiesz co, idę dzisiaj z chłopakami na dyskotekę do takiego baru. Może pójdziesz z nami, co? - zapytał. Byłam zdziwiona, znamy się zaledwie trzy godziny, a on pyta się mnie czy wyjdę dzisiaj z jego ekipą na miasto. WOW! Jestem w szoku.

- W sumie. Ciocia i tak dzisiaj jest w pracy, ma nockę. Siedziałabym sama w domu więc czemu by nie?

Weszliśmy do mieszkania. Wyglądało całkiem inaczej. Na ścianie w kuchni wisiał kalendarz. Okazało się, że jest 1995 rok. Dwa lata przed powodzią. Niesamowite jest to, że wiem co wydarzy się na przestrzeni lat do 2023 roku, ale nie mogę o tym mówić. Zastanawia mnie tylko czy moja podróż nie zaburzy czasoprzestrzeni i nie zmieni przebiegu zdarzeń. Z filmów wiem, że nie można zdradzać informacji na temat przyszłości, inaczej mogą spotkać ogromne konsekwencje.

Chłopak zaproponował mi krupnik. Z wielką radością go zjadłam, byłam tak strasznie głodna. Gdy zjedliśmy zupę chłopak się wyszykował, a w momencie, gdy wychodziliśmy z mieszkania wrócił jego tata, czyli mój dziadek. Przywitałam się, Piotrek zamienił z nim kilka zdań i wyruszyliśmy na miasto. Poszliśmy w stronę postoju taksówek, gdzie był park, w którym mieliśmy spotkać się z chłopakami. Nie ukrywam stresowałam się, znam ich wszystkich, ale jako dorosłych ludzi, którzy mają swoje rodziny, a teraz idę z nimi na dyskotekę.

 Gdy wszyscy dotarli na miejsce Piotrek mnie przedstawił. Chłopaki miło przyjęli mnie do swojej paczki. Ruszyliśmy w stronę baru jednak, gdy dotarliśmy pod jego drzwi okazało się, że doszło do jakiegoś incydentu i dzisiejszego wieczoru będzie zamknięty. Postanowiliśmy udać się na podwórko do Piotrka i rozpalić tam ognisko. Siedzieliśmy na drewnianych ławkach wkoło ognia i śpiewaliśmy piosenki. Najnowsze hity z radia.

Noc była dosyć ciepła. Chłopaki rozeszli się dopiero po północy. Ja nie miałam się gdzie udać, więc zostałam na ogródku przy przygasającym ognisku. Nikt o tym nie wiedział, nawet tata.

 Nazajutrz Piotrek ponownie jechał do babci. Zastanawiałam się czy mam pojechać z nim, czy może jednak udać się tam sama i zakraść się do obory i spróbować wrócić do 2023. Stwierdziłam, że pożegnam się z Piotrkiem i pójdę tam sama. Tak też zrobiłam. Zakradłam się do obory, przestawiłam drabinę tak, aby wejść na górę i znaleźć przejście. Przeszłam pomiędzy belkami schylając się i zeszłam z drabiny. Wyjrzałam na zewnątrz i wszystko wyglądało tak jak miało wyglądać. Z oddala widać było mój dom.

 Pobiegłam i od razu przytuliłam się do rodziców. „Kocham was” powiedziałam.

We use cookies
Ta strona wykorzystuje pliki cookies jak każda inna strona. Więcej na ten temat przeczytasz w Polityce prywatności i plików cookies.  Wchodząc na stronę wyrażasz na nie zgodę według ustawień Twojej przeglądarki. Możesz je w każdej chwili zmienić, a jeśli tego nie zrobisz przeglądanie strony nastąpi z wykorzystaniem tych plików.